Zapiski Internauty
Moim skromnym zdaniem
mar 21

A świstak siedzi …i dodaje ogłoszenia

Internet to dla jednych skarbnica wiedzy, dla drugich rozrywka, a dla odmieńców możliwość anonimowego kozaczenia, „wyrównania rachunków”, czy po prostu złośliwego nękania przypadkowych lub upatrzonych osób. Nie wiem, do jakiej kategorii przypisać akurat ten przypadek, ale z pewnością jest to głupi żart. Żart polegający na dodaniu danych kontaktowych do serwisów ogłoszeniowych, bo tego właśnie doświadczyłem…

Jakiś niedorozwój umysłowy, emocjonalnie niepoukładany popapraniec od kilku dni nic innego chyba nie robi, jak tylko dodaje ogłoszenia z moim numerem telefonu i adresem e-mail. Zostawia ślady w Sieci i jakby zapomina, że nie jest tak anonimowy, jak mu się wydaje.

Cały wtorkowy wieczór i w środę do południa dzwonili do mnie wygłodniali samcy, chcąc umówić się ze mną na seks. Okazało się, że mój numer telefonu widniał w jednym z ogłoszeń, w „różowej strefie” internetowej gazety elbląskiej. Byłem młodziutką, siedemnastoletnią blondynką o wdzięcznym imieniu Agnieszka…

W środę, jak oszalałe zaczęły przychodzić wiadomości SMS. Tym razem …też od samców, ale kochających inaczej – takich co to „nowocześni” są. Gejowskich telefonów miałem nawet o dziwo, dużo więcej… Dodatkowo moją skrzynkę e-mail zalała fala spamu, choć w zasadzie były to odpowiedzi na anons towarzyski.

Bardzo śmieszne… No baaardzo śmieszne…

Jednocześnie ze środowym anonsem w serwisie ogłoszeniowym dla gejów, dodano również kolejne ogłoszenie w Radio Elka (Leszno). Tu znów byłem osiemnastoletnią dziewoją, która pragnie ostrego seksu… Dzwonili do mnie i sesemesowali panowie w wieku od 19 do 54 lat. Jakaż wymowna była ta cisza w słuchawce, kiedy zamiast anielskiego głosu, amanci usłyszeli wkurwione „słucham”…

Cały czwartek od rana przyjmowałem telefony w sprawie pracy chałupniczej. Podobno miałem umożliwić zarobienie kilku złotych na składaniu długopisów…

Wszystko dlatego, że w jednym z moich artykułów obnażyłem oszukańczą działalność dwudziestoparolatka, który legitymując się tzw. „żółtym papierem”, grając policji, prokuraturze i sądom na nosie, mimo zakazów, nakazów i chwilowej izolacji w zakładzie zamkniętym, w dalszym ciągu kozaczy w Internecie.

Ogłoszenia poznikały zaraz po mojej reakcji, ale kto wie, co przyniesie piątek