Zapiski Internauty
Moim skromnym zdaniem
paź 18

…Jak długo żyje pamięć

Lata lecą, a ja z biegiem czasu robię się coraz bardziej sentymentalno refleksyjny. Może to i dobrze, bo lepiej późno niż wcale podejść bardziej empatycznie do odnowienia, czy utrzymania więzów rodzinnych. Kiedy się tak dłużej zastanowię to uzmysławiam sobie, że jest już tak źle, że nawet na pogrzebach nie wszyscy żyjący są obecni… Pęd życia, chroniczny brak czasu, zbyt duża odległość, obowiązki zawodowe mają wpływ na to, że odpuszczamy sobie rodzinne spotkania, wspólne zdjęcia, czy rozpytywanie rodziców, dziadków o tych, którzy już odeszli. Dramat po prostu.

Kiedyś rodziny mieszkały w większości niedaleko siebie, ale z czasem zaczęliśmy uciekać przed ograniczeniami i kontrolą szukając własnej autonomii. Trochę też wymusił to na nas styl życia, odległe szkoły, a później zatrudnienie. Jak do tego dołożymy gonitwę za pieniądzem i wspomniany wyżej brak czasu to nic dziwnego, że do korzeni wracamy w jesieni życia. A często jest już zbyt późno, by uzyskać informacje, na których nam zależy, czy uzyskać odpowiedzi na nurtujące nas pytania…

Kilka dni temu oglądałem zdjęcia w swojej Galerii. Z przykrością, sam przed sobą przyznałem się, że nie rozpoznaję części swoich bliskich, zarówno po mieczu, jak i po kądzieli. Moja pamięć w tym względzie jest jedynie fragmentaryczna. Nie miałem co prawda problemu z rozpoznaniem dziadków, stryjów, czy wujostwa, z którymi rodzice moi utrzymywali kontakt, ale już kuzynostwo stanowiło zagadkę. A jeśli jest to zagadka dla mnie to tym bardziej dla kolejnych pokoleń w naszej rodzinie.

Smutna prawda, czy zwyczajnie kolej rzeczy jest taka, że jeśli my nie przekażemy naszym dzieciom informacji przede wszystkim o tych, którzy już odeszli, o nas też nikt nie będzie już wkrótce pamiętał. Człowiek żyje tak długo, jak żyje po nim pamięć – skoro nie zaszczepimy w dzieciach i wnukach chęci poznawania wcześniejszych pokoleń to skąd mają wiedzieć więcej …o sobie? Nie bierzemy się przecież znikąd – warto dbać o korzenie.

Dlatego przygotowuję „karty pamięci”, gdzie opisuję naszych bliskich, którzy już odeszli, dorzucając zdjęcia, na których zostali uwiecznieni, a wspólnie z kuzynostwem zabrałem się za drzewa genealogiczne. Niestety, póki co, na pradziadkach ślad się urywa. Mam nadzieję jednak znaleźć sposób na tych drzew rozbudowanie.

Dziś mijają 24 lata od chwili śmierci mamy mojego taty – babci Gertrudy. Urodziła się 08 listopada 1922 roku w Berdychowie, gm. Osieczna (dawne województwo leszczyńskie). Rodzicami babci byli Agnieszka z/d Szwarc i Franciszek Graf (rybak z zawodu). Po przedwczesnej śmierci na zapalenie płuc pradziadka Franciszka, drugim mężem prababci Agnieszki został Antoni Wojciechowski (miejscowy radny). Miała trzy siostry – Celinę, Marylę, Helenę i brata Stanisława. Wyszła za mąż za Leona Chłopek (zegarmistrza z zawodu), z którym miała dziewięcioro żyjących dzieci – Mariana, Jerzego, Tadeusza, Stefana, Urszulę, Bernadetę, Henryka, Jana i Piotra.

Zmarła 18 października 1997 roku w Szczecinie, gdzie została pochowana na Cmentarzu Centralnym.

Leave a reply